W drugi dzień Świąt Wielkanocnych pogoda dopisała i mogłyśmy, z moją siostrą Basią, trochę się rozruszać. Bardzo lubimy trasę spacerową z Wambierzyc do Radkowa nad zalew i z powrotem. W obie strony przemierzamy dystans około 15 km. Cała wyprawa, wraz z dojazdem, podziwianiem przyrody i zabytków architektury, odpoczynkiem i posiłkiem, zajmuje nam około 6 godzin – przy zachowaniu spokojnego wycieczkowego trybu.

W Wambierzycach parkujemy auto na bezpłatnym parkingu przy ul. Noworudzkiej, a potem kierujemy się na tył Bazyliki Wambierzyckiej, skąd zaczyna się nasza spacerowa trasa do Radkowa. Cała ta droga jest asfaltowa i po obu stronach otoczona malowniczymi polami, lasami i górami. Dosyć często napotykamy kapliczkę lub figurę sakralną, przy których warto przystanąć, dokładniej się im przyjrzeć  i chwilę zadumać. Po drodze mijamy tylko 1 gospodarstwo rolne. Ta trasa jest idealna dla spacerowiczów i rowerzystów, bo ruch samochodowy jest tam zakazany. Warto jednak zachować czujność, bo trafiają się kierowcy, którzy robią sobie skróty i żadne zakazy im nie straszne.

Widok, z tarasu na Górze Guzowatej, na Góry Stołowe i Broumovske Steny

Lubimy wracać do Radkowa…

… bo to nasze rodzinne miasto, a w zasadzie miasteczko. Tam spędziłyśmy z Basią pierwsze 8 i 9 lat naszego życia. Stąd tak wielki sentyment do tych okolic. Wybieramy taką trasę, żeby zobaczyć jak najwięcej bliskich nam miejsc. Z uśmiechem spoglądam na nasze przedszkole, które teraz zamieniło się w budynek mieszkalny. To był niezapomniany czas beztroskich zabaw i obowiązkowego leżakowania, za którym wtedy nie przepadałam.  Miejsko-gminny ośrodek kultury właśnie został odremontowany i prezentuje się z klasą. To  w tym budynku przychodził do nas św. Mikołaj z prezentami. Wtedy naprawdę w niego wierzyłam. Tam też żegnałam okres przedszkolny grając główną rolę Sierotki w przedstawieniu o Kozie Kłamczusze oraz tańcząc Krakowiaka w stroju ludowym i błyszczących lakierkach. Zaglądamy do pobliskiej rzeczki, żeby sprawdzić, czy pływają w niej nutrie. Podobno uwolniły się z pobliskiego mini zoo. Odwiedzamy cmentarz i groby bliskich nam osób.  A potem kierujemy się na ul. Piastowską, gdzie znajduje się dom, w którym spędziłyśmy dzieciństwo. Dopiero teraz w pełni doceniam, że przez cały okres radkowskiego dzieciństwa miałam panoramiczny widok na Góry Stołowe i Szczeliniec Wielki. Wtedy to było tak oczywiste, że nie zwracało się na to uwagi. Aleja lipowa przy ul. Jagiellońskiej, to kolejny etap naszej wędrówki – drzewa ustawione w długi szpaler, wskazują nam drogę. Zawsze z radością spoglądam na moją pierwszą szkołę, do której uczęszczałam przez 2 lata. Tuż obok był ośrodek zdrowia, a za nim dom mojej szkolnej koleżanki Basi, teraz przepięknie odrestaurowany.  

Wiele przepięknych poniemieckich domów odzyskało swoją świetność, ale są też i takie, które stoją puste i powoli popadają w ruinę. Najbardziej boli mnie widok dawnego szpitala, w którym w latach 60 i 70- tych pracowała moja mama Janinka. Ten obiekt znam od piwnicy po poddasze, bo tam spędziłam moje dzieciństwo. Obecnie budynek jest zamknięty na przysłowiowe 4 spusty i stopniowo niszczeje.  Robi mi się przykro na ten widok, bo widzę jak kawałek mojego życia i pięknej architektury odchodzi w zapomnienie. Stamtąd droga nad zalew wiedzie prosto przed siebie.

Naszym celem jest Góra Guzowata (450 m n.p.m.), na której niedawno został zbudowany drewniany taras widokowy. Z tarasu można podziwiać całą okoliczną panoramę, w tym pasma górskie po stronie polskiej i czeskiej. Ochota Magdaleny, Szpicel, Głowa Króla, Lopata, Koruna – to nazwy niektórych szczytów, przy których można się uśmiechnąć. Najwyższym wśród nich pozostaje Szczeliniec Wielki.

Widziany z tarasu dom z wieloma oknami, rozmieszczonymi z fantazją bez miary

Na tarasie odpoczywamy i z chęcią zajadamy przygotowane w domu świeże kanapki z zestawem różnokolorowych warzyw do przegryzania i wypijamy gorącą herbatę ze świeżym imbirem i pachnącą miętą. Zauważyłyśmy, że w przeciwieństwie do nas, większość turystów zajada to, co kupi w sklepie, czyli przekąski typu chipsy, które popiją słodkimi napojami lub piwem. Na taki widok, nasze kanapki zajadamy z podwójnym apetytem.

Nasze pyszne śniadanie zjadane na tarasie z widokiem na Szczeliniec Wielki

W drodze powrotnej zwykle przechodzimy przez radkowski Rynek. Stare kamieniczki przykuwają wzrok i łapią za serce. Ale też przypominam sobie z dzieciństwa 2 ściany starych kamienic, które zostały wyburzone. Teraz na ich miejscu stoją nowe bloki mieszkalne, którym daleko do wcześniejszych budowli. W sercu Rynku stała wielka lipa otoczona okrągłą drewnianą ławką, na której chętnie przysiadali mieszkańcy Radkowa. Tamtej lipy już nie ma, ale tradycja jest kontynuowana za sprawą innej lipy, która jest znacznie mniejsza od tej, którą zapamiętałam z dzieciństwa. Radkowski Rynek jest prawie pusty. Znacznie więcej osób można spotkać nad zalewem niż w sercu miasteczka. Za czasów mojego dzieciństwa, w Radkowie mieszkało zdecydowanie więcej ludzi i miasteczko mocno tętniło życiem.

Konkluzja

W tym roku, od lutego do kwietnia, trasę Wambierzyce-Radków przemierzyłyśmy już 4 razy. W pierwszy dzień wiosny i świąteczny wielkanocny poniedziałek, było tak ciepło, że momentami mogłyśmy spacerować w krótkich rękawach.

W drodze powrotnej z Radkowa do Wambierzyc wsłuchiwałyśmy się w koncert ptaków, którym można się było delektować bez końca. Było cicho i spokojnie. Czasami szybko przemknął jakiś rowerzysta. Na koniec naszego spaceru tradycyjnie odwiedziłyśmy Bazylikę w Wambierzycach, żeby nabrać duchowej mocy, a także nasycić wzrok przepięknymi skarbami architektury, rzeźby i malarstwa.

Do końca roku pewnie jeszcze ze 6 razy do Radkowa wrócimy, bo miasto naszego dzieciństwa przyciąga nas do siebie jak magnes. Ale chcemy też odwiedzić inne zakątki naszej przepięknej Kotliny Kłodzkiej  – bo mamy w czym wybierać. Gorąco zachęcam do odwiedzania Kotliny Kłodzkiej, bo atrakcji do zobaczenia jest mnóstwo. Można przy tym aktywnie spędzić wolny czas i naładować się pozytywną energią. W Wambierzycach i Radkowie na pewno znajdziecie święty spokój – tam czas zatrzymał się w miejscu, za niczym nie trzeba pędzić, a jedynie zachwycać tym, co tu i teraz.

18.04.2023r.