Codziennie rano słyszę jak mój 9-letni sąsiad zbiega z 2-go piętra, po schodach w dół, dynamicznie przeskakując stopnie. Przypomniało mi to, że będąc w jego wieku, robiłam dokładnie tak samo. Wtedy zbiegałam z 7-go piętra na partner, bo tak wysoko mieszkała moja koleżanka Justynka. Przeskakiwałam po 2 schody i robiłam to automatycznie, bez specjalnego odmierzania, czy zastanawiania się, czy trafię we właściwy stopień. Po prostu zbiegałam szybko po schodach w dół i tyle. 

Pamiętam też, jak godzinami skakałyśmy z koleżankami „w gumę” – na podwórku albo w szkole – na przerwach i po lekcjach. Do tej zabawy potrzebowałyśmy kilku metrów sprężystej grubej gumy „do majtek” i minimum 3 koleżanek. Lubiłam tę zabawę, bo sprawiała mi dużo radości i byłam w nią naprawdę dobra. Potrafiłam skakać bardzo wysoko, nawet tzw. szyjkę, ale też bardzo precyzyjnie wskoczyć do środka, gdy guma była zawieszona na cieniutkich kostkach nóg moich 2 koleżanek. Nikt mnie nie uczył skakania w gumę, robiłam to intuicyjnie, najlepiej jak umiałam. Chyba miałam do tej zabawy wrodzony talent. Guma, skakanka, trzepak, rower, piłka, badminton zwany paletkami – to tylko niektóre z naszych podwórkowych zabaw.

To był jakiś fenomen organizacyjny, bo wystarczyło, że 1 koleżanka wyszła na podwórko, a za chwilę schodziły się następne. W parę minut dzieci z połowy mojego bloku, były gotowe do wspólnej zabawy. Podwórko było naszym drugim domem. Wtedy nie było laptopów, tabletów, smartfonów, a telewizja oferowała dzieciom: 60 minutowy program tematyczny i 10 minutową dobranockę. Za dużo do oglądania nie było. Za co teraz, bardzo, ale to bardzo telewizji dziękuję 😊

Patrząc z perspektywy czasu, mogę powiedzieć, że byłam szczęściarą, bo miałam zdrowe, aktywne, wybiegane i koleżeńskie dzieciństwo. Tak rozbudzona w dzieciństwie aktywność fizyczna towarzyszy mi przez całe życie. Gdyby nie było tych aktywnych lat dzieciństwa, to kto wie jak moje sportowe życie potoczyłoby się dalej.

Długodystansowa aktywność Janinki

Moja mama Janinka większość swojego życie była osobą bardzo energiczną i aktywną fizycznie. Już od dziecka musiała pomagać na gospodarce, bo liczyła się każda para rąk do pracy. Janinka pasła krowy, karmiła kury, kaczki i gęsi oraz pomagała w pracach domowych. Gdy założyła własną rodzinę, to na jej głowie było całe gospodarstwo domowe: zakupy, gotowanie, sprzątanie, pranie, zajmowanie się dziećmi, czyli mną i moją siostrą Basią, a także opieka nad swoją mamą, a moją babcią Katarzyną. Mój ojciec w żadnych domowych obowiązkach nie pomagał mamie. A wręcz jeszcze nim Janinka musiała się opiekować.

Całe swoje życie zawodowe Janinka pracowała fizycznie, w szpitalu jako salowa, a później jako dozorczyni na naszym osiedlu mieszkaniowym. Janinka wybierając ciężką pracę dozorczyni chciała być blisko swojej mamy, a mojej babci, na wypadek gdyby jej potrzebowała. Wtedy babcia, była już w podeszłym wieku i bardzo schorowana.

Janinka uprawiała ogródek, a potem działkę. To była jej życiowa pasja, jej azyl i miejsce odpoczynku, ale też dodatkowa praca. Na działce, poza chwastami, nic samo nie wyrośnie. Żeby Janinka mogła cieszyć się z plonów, to najpierw musiała posadzić lub posiać, wyrywać chwasty, podlewać, pielęgnować, na końcu zebrać i zagospodarować – żeby spiżarnia na zimę była pełna.

Janika chodziła bardzo szybko i dynamicznie, nawet gdy niosła ciężkie zbiory z działki. Dużo młodszy, od Janinki, sąsiad wspomina, że musiał ją hamować, bo tak szybko przebierała nogami, że trudno było jej dotrzymać kroku, a na jej głowie rytmicznie podskakiwał słomkowy kapelusz.

Janinka zawsze znajdowała czas dla starszych sąsiadek, które były schorowane i potrzebowały pomocy. Z oddaniem i bezinteresownie pomagała im w pracach domowych, ale też opiekowała się nimi w przewlekłych chorobach.  Najdłużej, bo przez 16 lat, Janinka opiekowała się swoją przyjaciółką Panią Marianną, która była przez nas traktowana jak członek rodziny.

W wieku 77 lat Janinka rozpoczęła swoją podróżniczą przygodę – wycieczko-pielgrzymką do Włoch. Od tego czasu, co rok zabierałyśmy Janinkę na wakacyjne wojaże. W kolejnych latach razem odwiedziłyśmy: Litwę, Francję, Izrael, Ukrainę, Bośnię i Hercegowinę, Chorwację i ponownie Włochy. Z czasem, gdy podróże zagraniczne, okazały się zbyt uciążliwe dla Janeczki, zaczęłyśmy organizować wakacje w Polsce. Ostatni nasz wyjazd wakacyjny był do Kudowy Zdrój czyli 40 km od domu, na miesiąc przed śmiercią Janinki.

Janinka miała mnóstwo energii i nie bała się pracy fizycznej. Dzięki czemu, do 83 roku życia była bardzo aktywna, a kondycji fizycznej mogłaby jej pozazdrościć niejedna 50-latka. Warto dodać, że blisko 80-ki Janinka pierwszy raz w życiu leciała samolotem, wędrowała z Międzygórza do Sanktuarium Maria Śnieżna, kąpała się w Morzu Martwym, czy w prawdziwie sprinterskim tempie zwiedzała Jerozolimę.

Janeczka ma 78 lat
zdobyła Górę Igliczną koło Międzygórza i spacerowała po Zakopanem w prawdziwie zimowej aurze

Pierwszą poważną barierą, która zahamowała aktywność fizyczną Janeczki było złamanie szyjki kości udowej, na skutek upadku, bo krawężnik okazał się za wysoki. Potocznie mówi się o złamanym biodrze. Po wszczepieniu endoprotezy Janinka jeszcze chodziła, ale głównie z naszą pomocą i asekuracją. Potem doszedł wózek inwalidzki – to było takie koło ratunkowe, żeby w razie potrzeby, w dowolnej chwili Janinka mogła bezpiecznie usiąść. Wtedy na każdym spacerze, Janinka musiała przejść jakiś odcinek naszej spacerowej trasy. Czasami zaskakiwała nas, jak kroczek po kroczku, potrafiła przejść, z naszą asekuracją, całkiem imponujący dystans.

Janinka ma 79 lat
spaceruje po wrocławskim ogrodzie botanicznym i po swojej ukochanej Polanicy Zdrój

Choroba Alzheimera spowodowała, że pewnego październikowego dnia 2017r., blisko 87 urodzin, Janinka zupełnie przestała chodzić, a nawet stawać na własne nogi. To wyglądało tak, jakby ktoś pstryknął palcami i zabrał jej moc chodzenia. Razem z Basią próbowałyśmy Jańcię postawić na nogi, ale nasze starania okazały się bezskuteczne. Nie pozostało nam nic innego jak zaakceptować ten fakt i się do niego dostosować.  

Ostatnie 3 lata życia Janinka już nie chodziła, ale to nie znaczy, że spędziła je tylko leżąc w łóżku.  Faktem jest, że najwięcej czasu leżała, ale też siedziała – w domu na kanapie lub w wózku inwalidzkim wyjeżdżając, z nami, na codzienne długie spacery. Na tym etapie aktywność fizyczna Janinki, była w naszych rękach i to dosłownie. Serwowałyśmy jej ćwiczenia, których ona była bierną wykonawczynią. Głównie były to ćwiczenia rąk i nóg, ale też masaż kręgosłupa, głowy i stóp. Nie była to idealna forma aktywności, ale jedyna jaka na tym etapie była możliwa.  

Konkluzja

Jak myślicie, po co o tym wszystkim piszę? A po to, żeby powiedzieć Tobie, że w wieku 50 lat nie będziesz mógł/mogła zbiegać po schodach w dół, przeskakując po 2 stopnie. Po 50-tce statystyczna Polka i statystyczny Polak ma: nadwagę, nadciśnienie, bóle kręgosłupa, problemy ze stawami, osłabiony wzrok i pewnie coś jeszcze. Pamiętaj, że wszystko w naszym życiu ma swój czas. Dlatego warto zadbać o to, żeby dzieciom chciało się zbiegać po schodach przeskakując po 2 stopnie, przewijać do przodu i do tyłu na trzepaku, biegać za piłką i skakać w gumę. Jeśli tego nie zrobią będąc dziećmi, to potem już będzie za późno. Mało tego nie zaszczepią w sobie bakcyla aktywności fizycznej i to może im pozostać na całe dorosłe życie.

Moja mama gdyby mogła, to pewnie do ostatniego dnia swojego życia byłaby osobą bardzo aktywną fizycznie. Chociaż 83 lata aktywności i sprawności fizycznej, to też jest imponujące osiągnięcie. Za wybitną aktywność fizyczną, ja osobiście, przyznałabym Janince złoty medal olimpijski.

Na przykładzie Janinki zobaczyłam jak z wiekiem przyszły ciężkie choroby, które stopniowo odebrały jej podstawowe życiowe funkcje – w tym tak ważną jak chodzenie i samodzielne przemieszczanie. Janinka dzielnie walczyła o swoją sprawność i niezależność, ale choroba była od niej silniejsza. Dzięki Janince zaczęłam zauważać i doceniać cud jakim jest posiadanie zdrowych rąk, nóg, umysłu i innych części ciała. Uświadomiłam też sobie, że wszystko w naszym organizmie mamy po coś. Nawet najmniejsza część naszego ciała, nie jest wynikiem przypadku, tylko czemuś ważnemu służy. Dlatego doceniajmy, pielęgnujmy i szanujmy nasze ciało i nasz umysł, bo dostaliśmy je raz na całe nasze życie.

Takim społecznie przełomowym momentem była pandemia COVID 19, która pokazała jak ważne jest zdrowie – to fizyczne i to psychiczne. Zobaczyliśmy na własne oczy jak wirus potrafi sparaliżować cały świat i jak nie było na niego mocnych. Wtedy, na chwilę, zatrzymaliśmy się i spojrzeliśmy na siebie przez pryzmat naszego zdrowia i naszego człowieczeństwa. Dzisiaj już pędzimy dalej, tak jakby pandemii nie było. A przecież to wszystko było po coś.

Aktywność ruchowa i jej wszelkie odmiany, to jest kamień milowy dla naszego zdrowia i życia. Dlatego, na każdym jego etapie, chcemy czy nie chcemy, musimy się ruszać i być aktywni. Pamiętajmy też, że ruch, sport, wysiłek fizyczny, to są bezpłatne endorfiny – czyli hormony szczęścia. Jeśli chcesz się fajnie starzeć, bądź aktywna, bądź aktywny.

Co dzisiaj zrobiłam dla mojego zdrowia i mojej aktywności? Z samego rana praktykowałam jogę. A po południu wybieram się na 5-cio kilometrowy spacer. A co Ty dzisiaj zrobisz dla swojego zdrowia, żeby się fajnie starzeć?

Dorota ma 53 lata i praktykuje jogę na świeżym powietrzu

8.03.2023r.